poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Częstochowa, Dom Poezji 16.08.2013

mój dom jest teraz pełen zasadzek
lepiej nie przychodź do mojego domu
są tam moje usta czerwone jak pamięć
i moje ręce - zwierzęta o sierści zwinnej
i moje oczy - latarnie na morzu
i krzyk moich oczu - bo czas pochmurny
i tuż przy drzwiach stoją moje nie obute stopy i żebrzą
i cały pokój jest chłodny od lęku
i ciemny od pragnienia

/ H. Poświatowska


ja jednak zachęcam, aby się tam pojawić












Częstochowa, Jasnogórska 23 
16.08.2013 

niedziela, 9 czerwca 2013

Jak spędzić miło weekend we Lwowie?

Zbliżają się wakacje, co dla mnie oznacza czas gorączkowego planowania przeróżnych wyjazdów. Nie brakuje mi niestety zamieszania i stresu z tym związanego, gdyż chciałabym, żeby wszystko wyszło jak najlepiej... Jak już zdążyliście się pewnie zorientować, kocham podróżować i wyjazdy są bardzo ważną częścią mojego czasu wolnego.

Dzisiaj postanowiłam więc trochę powspominać mój zeszłoroczny, spontaniczny wyjazd do Lwowa oraz udzielić kilka rad osobom, które planują się tam wybrać. Przede wszystkim bardzo Lwów polecam! To zdecydowanie najpiękniejsze europejskie miasto, w jakim byłam, uwielbiam jego nastrój, niemalże mogłabym tam mieszkać. Ale po kolei :)

Dojazd

Ukraina słynie z ogromnych kolejek na granicach, co często zniechęca do wyjazdu w te strony. Kilkugodzinne stanie można jednak bardzo sprawnie ominąć! Jak? Przejść granicę pieszo :) 



Wystarczy tylko dostać się do Przemyśla (busem, pociągiem, czymkolwiek... a jeśli chcecie taniej, to stopem ;)). Stamtąd co kilkanaście minut odjeżdża autobus do Medyki, w której znajduje się przejście graniczne. Przejazd kosztuje całe 2zł. Kiedy już tam dotrzemy, możemy kierować się w stronę przejścia.

Na co trzeba uważać? Zasadniczo na wszystko - Ukraina to Ukraina ;) Jednak nie ma co panikować, wystarczy dobrze schować pieniądze i wiedzieć, komu można wierzyć, a komu nie. Na pewno nie można ufać osobom, które próbują nas namówić na inny środek transportu niż autobus. Nas na przykład zaczepił jakiś "miły" pan, który próbował nam wcisnąć, że najbliższy autobus do Lwowa odjeżdża za trzy godziny, a za godzinę jest pociąg spod granicy i on może nas na ten pociąg podwieźć... Bzdura :) Co chwila z granicy odjeżdża autobus do Lwowa, który kosztuje dosłownie grosze (21 hrywien, ok. 6-7zł - lepiej kupić u kierowcy niż w kiosku, jest taniej). Autobus co prawda nie najwyższej klasy, podróż trwa dwie godziny (+1h zmiany czasu), ale droga nie jest najgorsza, więc jest ok. Dojeżdżamy prosto na dworzec kolejowy.



Aha, na granicy uważajcie też na szalone panie, które będą Wam chciały wcisnąć ukraińską wódkę :D


Nocleg

Ledwo wysiadłyśmy z autobusu, a podbiegło do nas mnóstwo przeróżnych ludzi z mapami oferującymi nam noclegi i kłócącymi się, że ich nocleg jest tańszy, lepszy i bliżej centrum. Nie problem jest więc coś znaleźć, jadąc w ciemno, jednak osobiście nie wiem, czy zaufałabym którejkolwiek z tych osób :P My miałyśmy nocleg zaklepany wcześniej i wyszłyśmy na tym bardzo dobrze.

Nocleg znalazłyśmy dosłownie w ostatniej chwili (dzień przed wyjazdem) u pana Jurija, którego polecono nam na forum. Pan Jurij jest taksówkarzem, mówi płynnie po polsku, ma kwaterę praktycznie w samym centrum Lwowa (ulica Łyczakowska - 10 minut pieszo do ścisłego centrum), dużym plusem jest także to, że przyjeżdża po gości na dworzec i przy okazji obwozi po centrum, tłumacząc, co gdzie jest. Mieszkanie jest ładne, zadbane, kosztuje 10-12$/os/noc. Jeśli ktoś byłby zainteresowany, mogę podać namiary - myślę, że warto.


Na ile noclegów jechać? My jechałyśmy na dwa i było to zdecydowanie za mało - chętnie spędziłybyśmy we Lwowie jeszcze przynajmniej jeden dzień.


A we Lwowie...

O ile na granicy należało być ostrożnym, tak w centrum Lwowa jest bezpiecznie, można spokojnie wychodzić wieczorami i wracać późno. Planując wyjazd (2 dni przed nim :P) nie miałyśmy konkretnego planu zwiedzania, zupełnie nie znałyśmy miasta, jednak poruszanie się po nim nie było problemem - jest dobrze oznakowane pod kątem turystów, więc można było wszędzie bez problemu trafić, prawie nie korzystałyśmy z mapy. W razie czego o drogę zawsze można zapytać przechodniów, nie ma problemu, by się z nimi porozumieć w języku polskim ani zrozumieć język ukraiński. Poruszałyśmy się wszędzie pieszo, nie jeździłyśmy autobusami ani taksówkami, spokojnie można pokonać wszystkie odległości między najważniejszymi miejscami bez udziału czterech kół.

Najważniejsze miejsca, czyli:
Rynek - wieczorem pięknie oświetlony, pełen ulicznych grajków, knajp z ogródkami, sklepów i miłych miejscowych. Można usiąść, zjeść kolację lub napić się piwa. Jest bardzo wesoło i klimatycznie.




Opera - czym jest wyjazd do Lwowa bez pójścia pod Operę? ;) Oczywiście wybrałyśmy się w jej strony. Myślałyśmy, że może uda nam się pójść na spektakl, ale niestety nic tego dnia nie grali.


Wysoki Zamek - punkt widokowy, gdzie można się wdrapać i popodziwiać panoramę, a także skusić się na piękny portret narysowany za kilka hrywien przez bardzo miłego pana.




Pomniki - widziałyśmy pomnik Mickiewicza, kiedy jechałyśmy na kwaterę, zdjęcia mamy natomiast z założycielem Lwowa.



Kościoły - jest ich we Lwowie bardzo dużo, niektóre są naprawdę piękne. Nie sposób wejść do wszystkich, ale do kilku na pewno warto ;)



Cmentarz Łyczakowski - niestety zabrakło nam tych paru godzin, żeby tam pójść :( Bardzo żałujemy i planujemy wybrać się do Lwowa także w tym roku, aby to nadrobić.


Zakupy

Ceny we Lwowie są obłędne - nigdy w ciągu dwóch dni nie wydałam tyle, co tam. A wszystko dlatego, że jest tak tanio :D Tam kupuje się wszystko, co się człowiekowi nawinie pod rękę, gdyż jest trzy razy taniej niż w Polsce. Poza, tradycyjnie, alkoholem i słodyczami kupiłyśmy także ubrania, kosmetyki i dużo jedzenia w przydrożnych kawiarniach i knajpkach. Polecamy pierogi!




Cóż mogę powiedzieć więcej? Wyjazd był pod każdym względem udany (no, może poza moją drogą powrotną do Lublina - wbrew pozorom ciężko do niego dojechać z Przemyśla...). Według mnie nie warto się bać samodzielnego wyjazdu - wystarczy tylko zastosować się do paru rad i wszystko na pewno będzie w porządku. Pojechałam na Ukrainę w wieku 18 lat z dwiema koleżankami - nikt nas nie porwał, nie okradł ani nie oszukał :P Tak więc... Lwów zdecydowanie polecam!












A tymczasem przygotowuję się do kolejnego wyjazdu, tym razem za zachodnią granicę... mam nadzieję, że również uda mi się napisać z niego relację :)

Pozdrawiam,
Klaudia

Więcej o moich podróżach przeczytasz tu: Autopogoń Blog

piątek, 31 maja 2013

"WUKA", czyli nowy album Ciszy Jak Ta

Mój "wielki" powrót po prostu nie mógł rozpocząć się inaczej, niż od recenzji tego wspaniałego kawałka muzycznego świata, który kilka tygodni temu pojawił się na mojej półce.

***

Dzieliłam się już kiedyś z Wami refleksją na temat "Wuki": kiedy usłyszałam, że muzyka do całego albumu ma zostać napisana do tekstów tylko jednej poetki, pomyślałam sobie, że to po prostu nie może się udać. Byłam przyzwyczajona do poetyckiej różnorodności znanej z poprzednich płyt zespołu i wydawało mi się, że ten pomysł jest zupełnie nietrafiony, bałam się, że wkradnie się tu nuda.

Tymczasem wystarczyło wybrać się na jeden tylko koncert i usłyszeć na nim zaledwie dwa utwory, aby przekonać się, że pomysł poświęcenia całego albumu poezji pani Wiesławy Kwinto-Koczan jest absolutnie fenomenalny i z niecierpliwością wyczekiwać jego realizacji i premiery.



Co mogę powiedzieć o tej płycie - myślę, że zbędne są tu wszelkie słowa, gdyż wszystkie odpowiednie znalazły się właśnie na niej. Ten album trzeba po prostu przesłuchać, zachwycić się nim i postawić go na swojej półce, nic więcej nie mogę powiedzieć, choć i tak żadna recenzja nie będzie w stanie oddać choć odrobiny jego magicznego charakteru.

Kiedy wsłuchiwałam się w poprzednią płytę zespołu, "Nasze światy", wydawało mi się, że lepiej się już nie da - "Wuka" jednak udowodniła, że owszem, da się. Jest to zdecydowanie najbardziej ambitna płyta, jaką kiedykolwiek miałam w rękach, pełna niesamowitych interpretacji napisanych z wielkim uczuciem słów, wspaniale zaaranżowana i pięknie zrealizowana, pokazująca gigantyczny wprost rozwój pod względem muzycznym, wokalnym i każdym... Nie znam żadnego innego zespołu, który wraz z każdą wydaną płytą stawałby się tysiąc razy lepszy, tysiąc razy bardziej dojrzały i świadomy, a jednocześnie wciąż zachowujący niezmiennie zarażającą wszystkich wokół energię i pasję wspólnego grania.


Naprawdę, nie wiem, jak można nie kochać poezji śpiewanej, kiedy ma się do słuchania takie cuda ;)


Kochani, dziękuję Wam bardzo za wspaniałe rzeczy, jakie tworzycie, za to, że wkładacie w to tak wiele energii, dzięki czemu ubogacacie muzyczno-poetycki świat tak bardzo, że w tym momencie nie macie już sobie równych. Z niecierpliwością czekam na Wasze kolejne albumy, choć tym razem jestem już niemal pewna, że nie można już od Was wymagać więcej.



http://ciszajakta.art.pl
"posiedź ze mną w niebieskim oknie
cóż to szkodzi, że pada majowo
że bzu fiolet na deszczu moknie
w sercu błękit rozkwita na nowo..."

 
Płytę można za kupić tutaj, polecam. Jest warta każdych pieniędzy.
http://www.ciszajakta.art.pl/?id=SKLEP

wtorek, 28 maja 2013

molestowanie na nowo

Zaniedbałam mocno to miejsce, stworzyłam przy okazji kilka innych, ale żałuję, że tak się stało. Chyba w natłoku innych spraw zapomniałam, jak ważne dla mnie jest to, aby ten blog istniał. Nie ma on może zbyt wielu czytelników, ale umieszczałam tu przecież wszystko, co w danym momencie mnie zajmowało, a nigdy nie było to byle co.

Obiecuję poprawę. Mocną poprawę, i mam nadzieję, że niedługo wrócę z nową dawką muzyki, poezji, recenzji i pochwał. W ciągu ostatnich miesięcy moja kolekcja płyt, ulubionych wierszy oraz muzycznych doświadczeń znacznie się powiększyła, a wierzcie mi, że jest co chwalić i tak pochlebnych słów, jakie się wkrótce na tym blogu pojawią, nie wyprodukowałam jeszcze chyba nigdy ;)


pozdrawiam serdecznie,
Klaudia

czwartek, 28 lutego 2013

Dlaczego warto kupować płyty?



Przez niemal całe życia żyłam w przekonaniu, że kupowanie oryginalnych płyt to strata pieniędzy. Nie rozumiałam, po co w dobie Internetu mam wydawać kilkadziesiąt złotych na coś, co w ciągu kilku minut mogę bez problemu ściągnąć z Internetu - w ten sposób przecież zaoszczędzę, obejdzie się bez czekania na przesyłkę, nie ucierpi też żadne zwierzę, a złamanie prawa to w tym wypadku żadna groźba. Prawo prawem, groźby groźbami, a wygoda wygodą, ale to na tym właśnie przykładzie widać, jak często w naszym poukładanym, wygodnym do bólu życiu uczymy się zwyczajnej, prozaicznej bylejakości.

Kupowanie oryginalnych płyt jest to kolejna rzecz, jaką zawdzięczam słuchaniu poezji śpiewanej. Kiedy zagłębiłam się w świat zespołów tworzących muzykę niekomercyjną, dotarło do mnie, jak naprawdę wygląda rzeczywistość tworzenia muzyki przez tego typu grupy. Może nie każdy z Was to wie, ale nagranie i wydanie płyty to koszt kilkudziesięciu tysięcy złotych, który w przypadku znanych i popularnych wykonawców jest niczym w porównaniu do tego, ile ci muzycy (tudzież "muzycy") zarobią na koncertach. W przypadku poezji śpiewanej rzecz ma się zupełnie inaczej. Wydanie płyty wymaga wyłożenia sporej sumy z własnej, zespołowej kieszeni. A ponieważ poezji raczej nie usłyszymy w radiu ani nie wybierzemy się na jej koncert do katowickiego Spodka, kwota przeznaczona na wydanie albumu jest najczęściej inwestycją bezzwrotną.

W obecnej sytuacji odpowiedź na pytanie o sens kupowania płyt nasuwa się sama. Jeśli chcesz w przyszłości słuchać muzyki swojego ulubionego zespołu i chodzić na jego koncerty, nie marnuj czasu na obklejanie swojego pokoju plakatami, ustawianie zespołowej tapety na pulpicie czy uczenie się na pamięć tekstów ich  piosenek. Kup płytę. Bo tak naprawdę tylko fakt posiadania płyty świadczy o tym, że jesteś prawdziwym fanem danego wykonawcy.

Dziś na mojej półce znajduje się mała kolekcja płyt, która w przyszłości będzie się powiększać. W ostatnich latach nauczyłam się szacunku do muzyki. Posiadanie oryginalnej płyty dziś jest dla mnie czymś wyjątkowym. Mogę oszczędzać na wszystkim, ale nie szkoda mi pieniędzy na muzykę. Cieszę się, że mogę mieć osobisty wkład w działalność ulubionych zespołów i dorzucić swoje trzy grosze do ich twórczości.

czwartek, 21 lutego 2013

WUKA, czyli twóczość pani Wiesławy Kwinto-Koczan ubrana w melodię

Źródło zdjęcia: http://wukowiersze.pl/

Proszę, nie chwiej
suchym drzewkiem mojej wiary.
Nie mów kiedyś, nie mów nigdy, nie mów może.
Winne jabłka, co się na nim rumieniły,
dawno spadły, ale przecież bywa gorzej.

Dokąd jeszcze w głębi ziemi tkwią korzenie,
a gałęzie wyciągają się do słońca,
nie odbieraj mi nadziei na spełnienie,
tej nadziei, co się zawsze tli do końca.

Bardzo proszę, nie zamykaj tamtej furtki,
co nas wiodła tyle razy do ogrodu.
Może razem ocieplimy znów jabłonie,
żeby zimą nie musiały drżeć od chłodu.

Dokąd jeszcze jest nadzieja, że na wiosnę,
jak co roku, wszystko wokół się odmieni,
pozwól wierzyć, że pójdziemy do ogrodu,
gdzie się nasze suche drzewko zazieleni.


Jedną z piosenek pani Wiesławy wykonaną przez Michała Łangowskiego (Cisza Jak Ta) można znaleźć na oficjalnej stronie poetki. To właśnie jej twórczości ma zostać poświęcona kolejna płyta Ciszy. Z początku pomysł ten wydał mi się nietrafiony - jak to, cała płyta i teksty autorstwa tylko jednej osoby? Wystarczy jednak wybrać się na koncert zespołu lub po prostu przesłuchać zamieszczonego na poniższej stronie nagrania, aby przekonać się, że ta płyta będzie jednak czymś fenomenalnym.

http://wukowiersze.pl
po prawej, w dziale "Czytam Wukę", Michał Łangowski i utwór "Proszę"


czwartek, 10 stycznia 2013

Pamiętam, jak bardzo kiedyś nie znosiłam tej piosenki i jak drażnił mnie jej tekst, a teraz...

tak bardzo pasuje mi do dnia dzisiejszego
 
 

wtorek, 1 stycznia 2013

2012

2012 odszedł w zapomnienie - jak dla mnie mógłby trwać jeszcze i jeszcze, tak bardzo był niesamowity
 
 Jak dotąd był to najbogatszy w doświadczenia i wszelkie błogosławieństwa rok mojego życia:
 
  • spełnienie mojego największego marzenia - wyjazd do Izraela w marcu na wymianę międzynarodową, spędzenie niesamowitego czasu w miejscu, które od lat było dla mnie wyczekanym i upragnionym celem, w towarzystwie wspaniałych osób, a wszystko okazało się być o wiele bardziej fantastyczne niż przedstawiały to moje najśmielsze sny;
  • matura - dobrze zdana, a ponadto przygotowania do niej, które były szansą na to, by nauczyć się rzeczy, które jeszcze całkiem niedawno były dla mnie niepojęte i nieosiągalne;
  • dostanie się na wymarzone studia wbrew wszystkiemu, co się w moim życiu działo, co okazało się być dowodem na to, że niezależnie od planów, jakie sobie obierzemy, życie i tak poukłada się po swojemu (z pomocą z Góry) i i tak trafimy do miejsca i wśród ludzi, gdzie odnajdziemy się najlepiej na świecie;
  • wyjazd w Bieszczady - tak bardzo upragniony od 3 lat i tak bardzo fantastyczny pod każdym względem, Bieszczady będą teraz miejscem, gdzie będę chciała wracać i wracać co roku;
  • wyjazd do Lwowa, jednocześnie odwiedzenie po raz pierwszy Ukrainy, co również było od dawna moim planem - spędzenie czasu w najbardziej niesamowitym europejskim mieście, w jakim byłam - Lwów trzeba po prostu odwiedzić i przeżyć; dwa powyższe wyjazdy były o tyle udane, gdyż po raz pierwszy zorganizowane samodzielnie;
  • nauka podstaw dwóch nowych języków - rosyjskiego i chińskiego - pierwszy punkt osiągnięty samodzielnie, drugi związany z wymarzonymi studiami - w obu przypadkach chcę się dalej rozwijać i zamierzam to robić także w nowym roku;
  • poznanie wielu nowych osób, zarówno tych, które stały się dla mnie bliższe, jak i zwykłe znajomości, które jednak wiele do mojego życia wniosły i które mam nadzieję, że z perspektywy czasu również okażą się dla mnie ważne;
  • poznanie najbardziej niesamowitego człowieka, jakiego miałam okazję spotkać - ciągle jestem pod wielkim wrażeniem jego osoby i jego postawy;
  • poznanie innego wspaniałego człowieka, który pomaga mi w wielu kwestiach swoją mądrością i doświadczeniem - znajomość z nim jest dla mnie niezwykle ważna i cenna;
  • rozwój na płaszczyźnie duchowej - mimo najcięższych batalii, jakie w życiu w tej kwestii przeszłam i przez jakie zapewne jeszcze będę musiała przejść, ten rok dał mi więcej niż jakikolwiek inny (poza rokiem mojego nawrócenia);
  • inwestowanie w siebie - w swoje wykształcenie, swój wygląd, swój charakter - które, z racji wydarzeń mających miejsce w minionym roku, nie miało szczególnego miejsca w żadnym poprzednim roku;
  • przekonanie się, że niezależnie od moich pragnień, planów i zamierzeń, które nie wypaliły, zawsze czeka na mnie coś lepszego niż sobie życzyłam;
  • i za wszystkie inne rzeczy, które postanowiłam zachować dla siebie lub które nie przychodzą mi teraz na myśl, a które były również dla mnie ważne
 
Za to wszystko dziękuję Bogu, który jest w moim życiu źródłem największego dobra i któremu jestem wdzięczna za każdą chwilę, każde doświadczenie i każdą napotkaną na mojej drodze osobę; któremu niezmiennie od czterech lat chcę dziękować za każdy dzień niezależnie od tego, co będzie się działo.
 
Szczęśliwego, wspaniałego 2013 roku!